-
Było się uczyć chemii 06 sierpnia 2014, 10:25
a nie oglądać seriale o chemikach...Wyjątkowo ładnie udało mi się pomalować paznokcie na rękach, a potem zauważyłam, że te na nogach to nie ten teges. Postanowiłam zmyć. Założyłam rękawiczki lateksowe, wzięłam waciki i zmywacz. Zmywam, zmywam, a na koniec konstatuję, że rękawiczki się albo rozpuściły od acetonu, albo po prostu przecięłam je paznokciami, lakier na dłoniach zniszczony...Wczoraj nie obejrzałam nic poza szóstym odcinkiem "Pozostawionych", nie bardzo mi leży ten serial, jedyne słowo, jakie się nasuwa to "ponury".Za to wcześniej widziałam:1) najlepszy - "Wielki Liberace" - doskonała rola Michaela Douglasa i bardzo ciekawy film2) nienajgorszy - "Odruch serca" - również strrrasznie gejowski, ale ciekawy3) bardzo dobry "Aresztujcie mnie" - Sophie Marceau tym razem grała rolę, w której jej wygląd był nieistotnyI produkuję następne ciuszki, dostałam zamówienie z Norwegii, które przywróciło mi sens życia, zdjęcia jak się wyśpię, czyli jutro. Dzisiaj muszę się za bardzo skupiać, żeby na dzwoniący w pracy telefon nie odpowiedzieć "smacznego!" -
Będzie zabaaaawa, będzie się dziaaaało! 14 sierpnia 2014, 10:39
Mogłabym napisać, że siedzimy całą rodziną na huśtawce - raz jesteśmy na samej góóórze i cieszymy się, że dzieci zdrowe, że mama nie jest obłożnie chora, że teściowa w pełni sił jeszcze, że trzecia kota dostosowała się do nowego otoczenia zdumiewająco szybko (obecnie więcej przebywa na zewnątrz niż wewnątrz i nie może uwierzyć, że ta cała kuweta jest do jej dyspozycji). Że idzie długi weekend, że udało się zrobić mały remoncik, a za chwilę dorobimy się też w końcu ogniska z prawdziwego zdarzenia, że idzie długi weekend i będzie się działo (dzisiaj pięćdziesiątka ulubionego sąsiada, jutro siedemdziesiątka mojej teściowej, pojutrze mamy iść na tańce ze znajomymi i przyjeżdża fajny kuzyn z żoną, ale nie wiem, czy dożyję). Za tydzień wesele (jesssu, jak mi się nie chce jechać te pięć - sześć godzin!). Dexter odziedziczył po moim szwagrze dwa piękne garnitury w rozmiarze "wsamraz", dodatkowo kilka koszul, więc jest ubrany na wesele i wszystkie inne okazje (bo to typ faceta, który w garniturze najchętniej by też spał).A więc fajnie.A potem zjeżdżamy huśtawką na sam dół i się zaczyna: mama szaleje, że chce do domu i wszystkie swoje dzieci (kolejno i na raz) wyklina i wydziedzicza, że skończy ze sobą, bo ją tak krzywdzimy, a jak się denerwuje, to zwraca pokarmy i jeszcze dodatkowo odmawia przyjmowania nowych. Koty toczą wojnę podjazdową i doskonale zgrywają się w czasie, chcąc wyjść w nocy na dwór: jedna o północy, tuż po naszym zaśnięciu, druga o drugiej w nocy, trzecia o piątej, tak, żeby już się nie opłacało zasypiać, bo o szóstej pobudka... W sumie co ja tu narzekam, mogłam pójść w świnki morskie, które wszystko robią stadnie, a nie w koty, których nie przebiją żadni indywidualiści. Potem przypomina nam się, że Dexter trzeci miesiąc bez pracy siedzi nam na karku, a za chwilę trzeba będzie zapłacić za pierwszy semestr zaocznej ekonomii... O używkach i benzynie nie wspominając. Nadal nie wiem, do którego gimnazjum pójdzie Deedee i nie mam mundurka (co akurat mi zwisa) oraz podręczników, które będę kupować w ostatnim tygodniu sierpnia. A Deedee stęka, że tak by chciała już sobie przejrzeć podręczniki, bo lubi to robić (moja krew!). Na myśl o tym maratonie imprezowym, który zacznie się dzisiaj o szesnastej, robi mi się słabo, wszystko zapisuję sobie na karteczkach, co trzeba posprzątać, co ugotować, co podgotować, a co w trakcie. A jeszcze kwiaty, a dodatkowa lodówka (m przywiezie dziś z pracy) w garażu, a w niej tort, ciasta i sałatki, a prysznic wyszorować, a o podłogach i kurzach nie wspomnę... Krzesła trzeba od sąsiadów pożyczyć, to już chyba dzisiaj każde z nas weźmie po jednym, jak będziemy późną nocą od nich wracać (no tak, teściowa swojego krzesła nie poniesie, bo raczyła sobie przetrącić nadgarstek przedwczoraj i wyłączyć się z przygotowań do własnych urodzino-imienin).Ale nie lubię narzekać, umówmy się.Poza tym, co do układów z m i życia małżeńskiego codziennego, to już mig napisała w notce z 11.08, nie będę małpować. Oczywiście, chodzi o jeden aspekt, większość nam się nie pokrywa.Co do Robina Williamsa - nie będę ściągać z waterloo - tu akurat podpisuję się pod całością notki obiema ręcami, dodałabym tylko najważniejszy i najpamiętniejszy dla mnie film - "Fisher King" - najpiękniejszy film o miłości, całe życie to mówię. No i wyjadę w Bieszczady, jak umrze Jack Nicholson.Ktoś tu chciał coś o nowej kocie. Proszę bardzo:Ładna dość, prawda? Układa zawsze tak tylne łapy, bo jedną miała w piwnicznej młodości złamaną i źle się zrosła.Została mi wperswadowana przez moją ulubioną siostrzenicę, za pomocą brania na litość i odpowiedniej ilości alkoholu. A. jest weterynarzem, więc pakiet medyczny mamy w zamian dożywotnio darmowy. Po kilku dniach byłam na siebie wściekła, ale potem mi przeszło, bo jak zwykle okazało się, że te zwierzaki są mądrzejsze, niż się wydaje. Łapią w lot, o co chodzi z miskami, wodą, kuwetą, drzwiami od tarasu i zakazem wstępu do pokojów prywatnych.Charakterrrek ma zupełnie inny, jest strasznie ruchliwa, wszystko bez przerwy obwąchuje, ciągle wchodzi i wychodzi na dwór, nie mogąc się zdecydować, gdzie chce być. Uwielbia przebywać na wysokościach, więc sypia na parapetach, blacie w kuchni, na ławie w salonie, na biurku Deedee; co nigdy nie przyszło do łebka tamtym dwóm kocicom, które jak ludzie sypiają na łóżku bądź pod fotelem.:-)Ulubione miejsce Felicji to to na zdjęciu, czyli podnóże kominka, pod nogami, w przejściu i trzeba bardzo uważać, żeby nie zlecieć ze schodów, bo jak się schodzi na dół, to NA PEWNO idzie się nakarmić kota, więc kot wtedy leci na dół razem z człowiekiem, najlepiej robiąc ósemki między nogami tegoż.Skończyłam "Pana Mercedesa", dobre, ale nie tęsknię. To już nie ten klimacik. A'propos, wie ktoś może, kiedy wreszcie będzie premiera "Mrocznej wieży"?I posprzątałam sobie sypialnię, co znacznie podniosło mnie na duchu.Teściowa dostała w prezencie od nas wrześniową wycieczkę do Rzymu, więc jest szczęśliwa.Ja będę szczęśliwa, jak wszystko się wreszcie ułoży. Albo nie. -
Aaaaaaalleluja, aaaaaaaaaaaaaalleluja!!!!!!!!!!!!! 21 sierpnia 2014, 08:57
Nie muszę jechać na to wesele! A tak mi się nie chciało! Oj, jak mi się nie chciało! Nawet nie zaczęłam szykować garderoby, chociaż wyjazd miał być jutro. Nie sprawdziłam, czy wlezę w sukienkę, czy mam rajstopy, czy buty czyste. Deedee i Dexter pojadą z moją teściową, zabiorą Krzysia, którego dziś m odbierze z obozu w Pucku (zapamiętaj sobie, że Marta zawsze znajdzie sposób, żeby skorzystać z Twojej uprzejmości. I ma u nas duuży dług, za zabranie go na wesele i za zawiezienie go potem z powrotem, rwał jego nać!)M nie pojedzie, bo wczoraj rano spaliła mu się sterownia, a ja nie pojadę bo nie :-)Nie no, żartuję, taka nie jestem, po prostu do samochodu, którym pojadą zmieści się pięć osób, czyli kierowca - narzeczony Anetki, moja teściowa, Dexter, Deedee no i Krzyś (....rrrwa)Co miałam przeciwko temu weselu? Po pierwsze dwieście nieznanych mi osób, po drugie droga w jedną stronę sześć godzin, po trzecie cztery dni wyrwane z życia po to, żeby znowu pognać do roboty. Za był jeden argument - odpocząć od mojej mamy na 4 dni. Nie, żeby mi specjalnie dokuczała, ale. W tym tygodniu w ogóle widuję ją parę minut dziennie, bo od soboty są u nas K i A i w sobotę dopiero pojadą. Czas spędza się miło, nie są absolutnie uciążliwi, wręcz przeciwnie - tak czystych podłóg codziennie to dawno nie miałam, robią zakupy i potem nam gotują pyszności, bo lubią. Dwa popołudnia wędzili szyneczki, schaby, udka, flądry. Ja wczoraj zrobiłam im dorsza w cieście piwnym, oni grochówę na wodzie, w której parzyliśmy wędliny. A ugotowała zupę dyniową, żeby mi pokazać, jaka dobra. K przygotował karkówkę w sosie kurkowym - bdb, ale przede wszystkim wyżywa się z siekierką przy wędzeniu.Dzisiaj ich trochę zaniedbamy, bo m pojedzie po Krzysiulka (...rrrrr......), a ja muszę udać się z Deedee po balerinki i rajstopy na wesele, wypłacić kasę na prezent, potem ją spakować na wyjazd.A jutro pojadą i będzie trochę spokoju!Lecę, bo roboty hukPS: Swoją drogą, to musiała się aż fabryka spalić emowi, żebym nie musiała jechać? -
20 sierpnia 2014 22 sierpnia 2014, 09:01
Jak już zaczynają brać z naszej półki, to się robi niewesoło. Dobrze, że nie jadę na to wesele, bo odechciało mi się tańczyć. On też lubił tańczyć. I lubił Okudżawę. I Wysockiego, i w ogóle ballady rosyjskie. I koty lubił. I dzieci. A swoją córkę wielbił. I łamigłówki, zgadywanki logiczne, szachy (jak przyjeżdżałam na wakacje, uczył mnie namiętnie, ale ja miłością nie zapałałam, za to on był mistrzem juniorów). I tenisa mnie uczył :-) I spacery po łąkach w letnie wieczory. I porzeczki zbierane z krzaka. Króliki.Jeszcze wczoraj rano jechałam do pracy i myślałam, jak to szkoda, że nie mamy kontaktu, chociaż tak blisko mieszkamy. A jego już nie było. -
Póki pamiętam 26 sierpnia 2014, 09:39
Film - "Najlepsze najgorsze wakacje" - dobrze czasem pomyśleć o tym, że dzieci to też ludzie.I spędziłam jeden z najbardziej relaksujących weekendów ever. W piątek urządziliśmy sobie zieloną noc z K. i A.; z oglądaniem starych zdjęć. Rano pozbierali się i pojechali. Zostałam z głową pełną pomysłów, jeśli chodzi o uzdrowienie naszego życia domowego. I posprzątałam sobie, i pooglądałam filmów, i pogotowałam (chcę na grzyby!!!), i poszydełkowałam. Było faaajnie. Mama była grzeczna, wręcz przemiła, więc ma obiecane, że po Maroko siostra pojedzie z nią na tydzień do domu. Pod warunkiem, że podpisze cyrograf, że potem na zimę do siostry. Będzie się działo, bo coś czuję przez skórę, że obiecanki cacanki, a potem trzeba będzie mamę uśpić, żeby wywieźć ją z domu.W poniedziałek siostra zastąpiła mnie na placu boju i zrobiła dla nas 20 słoiczków dżemu śliwkowego. Ja tylko je wypestkowałam i ugotowałam, ona skończyła, to jest najlepsza kombinacja. Kiedy słoiczki stoją w rzędzie i lśnią, to nawet zaczyna mi się podobać. Nie, robić przetworów nie zamierzam, moje jedyne przetwory to suszone grzyby (chcę na grzyby!!!). Ale jak mi teściowa zużyje prądu, wody, cukru i potem pozakręca byle jak, że się pokrywka tak przyspawa do brudnego gwintu, że ją potem można tylko odrąbać, to...Pogrzeb będzie nie wiadomo kiedy, ciocia ma ciśnienie, żeby moja siostra była, a siostra może tylko do soboty, bo potem wyjeżdża do Maroko na dwa tygodnie.Jeśli pogrzeb będzie w sobotę, to będę cierpieć podwójnie, bo w tęże sobotę jest też bal dożynkowy u m, a już nie chodzi mi o ten bal, ale o te grzyby, co rosną dookoła pałacu. -
Rekord świata 28 sierpnia 2014, 14:55
pobiłam.Być może, podkreślam - być może - jutro dowiem się, do której szkoły mam posłać w poniedziałek Deedee.To może się przydarzyć tylko mnie.Ale przynajmniej wiem już na pewno, że pogrzeb będzie w poniedziałek. W związku z tym - grzyby wokół Rulewa - szykujcie się!