-
Sowi długi weekend 08 maja 2014, 08:56
Długi weekend... cóż, był długi. Odpoczęłam psychicznie bardzo, aż dostałam takiego powera, że latam jak nakręcona. Deedee obkupiła się imieninowo w Kościerzynie (ciuchy, na które zrzucili się rodzice, babcia, ciocia i sama zainteresowana). Teraz co ranek muszę z niej zdzierać, bo najchętniej zszargałaby je w szkole. Tzn nie chodzi o to, że do szkoły ma chodzić w łachach, ale ona ma takie zdolności do niszczenia ubrań, że naprawdę szkoda. A właśnie zaczyna się seria urodzin, imienin i imprez końcoworocznych.Na urodziny Jędrusia było mało chętnych (a kto mu kazał rodzić się w dniu wejścia do Unii?) - w długi weekend to ludzie chcą odpoczywać, a nie spotykać się znowu z rodziną, dopiero co były święta!W sumie to mu kazał własny ojciec - taką miał fantazję przy wyborze terminu cesarki. W związku z tym jubilat przyjedzie ze swoją mamą do nas w sobotę, no i dobrze. Mam nadzieję, że to będzie miły dzień.M w końcu był u specjalisty, teraz z zaciśniętymi kciukami czekam, aż leki zaczną działać. Bo się pozabijamy w końcu.AAAaaa, najważniejszego nie mówiłam - w piątek zebrałam się w sobie i wkroczyłam do garderoby na piętrze. Po wywaleniu wszystkiego, co tam zalegało ujrzałam na końcu pod ścianą torbę, a w niej teczki z dokumentami całej rodziny, w tym AKT URODZENIA DEEDEE!I nie muszę marnować dnia urlopu na wizytę w urzędzie.Poza tym było fajnie, nosa z domu nie wystawiłam, pierwszego maja zjedliśmy sobie miły obiadek - była "zrzuta" :-).M był w pracy, wrócił o trzeciej, wyszedł na tę mroźną piździawę i rozpalił grilla, bo prognozy straszyły, że potem będzie jeszcze zimniej i straszniej. Przyszła sąsiadka z synem, dorzuciła się ze swoimi sałatkami. Nawpychaliśmy się mięcha, obejrzeliśmy "Jeszcze większe dzieci", było wesolutko :-) Julian pomógł mi podłączyć Xboxa do netu i pościągać aktualizacje i darmowe dodatki, potem przez następne dni też ściągałam różne dema, więc Kinect był wyłączony z użytku. Dzięki temu miałam więcej czasu na sprzątanie w różnych zakątkach domu :-)W niedzielę m pojechał po babcię i Deedee, powrót nastąpił w straszliwych okolicznościach, bo babcia nie byłaby sobą, gdyby nie wtrąciła się w ciuchowe sprawy Deedee. Myślałam, że rozszarpię babsztyla.Oj tam ojtam, rozszarpię inną razą.W robótkach nie odpuszczam, efektem długiego weekendu są pokrowce dla telefonu Deedee i mojego:no nie mogę wstawić fotki za żadne skarrrrby. Od wczoraj.PS: A od trzech dni nie mam telefonu, bo przeniosłam się z posranego orendża do (jak się okazuje) jeszcze bardziej posranego timobajl. Miałam telefon czynny JEDEN dzień, po czym go wyłączyli, nie wiadomo dlaczego. Nie wiadomo, kiedy naprawią. Czy ja mam napisane na twarzy "telefonie komórkowe wszystkich krajów, możecie mi narobić na głowę"?! -
Zmorka pozwoliła 12 maja 2014, 08:16
-
Ostatni prezent imieninowy 20 maja 2014, 09:01
doszedł dopiero wczoraj.Bo go za późno zamówiłam :-)jest tak wygodny, że teraz to już nie będę miała wymówki, że nie wytrzymam za długo wylegując się na tarasie.Od koleżanki w pracy dostałam też cudeńko:I sąsiadka swoim zwyczajem obsypała mnie różnościami, czyli włóczkaa ten plecaczek to od siostry, czyli pierwsza sowaDruga sowa była od Deedee:trzecia i czwarta od bratowej:może nie widać, ale jest to bardzo ładnie wykonany obrazek w ramce. Wczoraj w końcu zawisł na ścianie.W temacie sów to już wszystko, ale jeszcze dorobiłam się pięknego kwiatka od sąsiadkioraz dawno wyczekiwanego kółka - od teściowej:w bonusie widać nogę mojej mamy :-)Kółko będzie jak znalazł, bo właśnie wyruszam w podróż w poszukiwaniu mojej dawno zaginionej talii...I jeszcze Deedee, muszę znowu się pochwalić, że czasem człowiek sobie wraca z pracy, a tu na stole czekają jeszcze ciepłe babeczki z budyniem:A przed imieninami dałam jej przepis i upiekła mi maślankowe ciasto z rabarbarem. To się nazywa wygoda! Po to się ma dzieci!Jak tak sobie pomyślę, to być może ma to jakiś związek z zaginioną talią???...I jeszcze widoczek Wam wstawię, bo takie piękne światło było, jak wracaliśmy w piątek od lekarza, że m musiał się zatrzymać, żebyśmy mogły porobić zdjęcia.Tęcza też byłą, nawet podwójna, ale już nie będę zamęczać. Tęcza jaka jest, każdy widział. I zachwycał. Się. -
Cuuuudna pogoda! 26 maja 2014, 09:40
Przypaliłam sobie nos na leżaku.Zrobiłam bigos z młodej kapusty (pyyyszny, tajemnica tkwi w tym, żeby troszkę przypalić. Serio, kiedyś tak gdzieś wyczytałam i to prawda.)Raczyłam się też chłodnikiem, którego w dodatku nie musiałam sama robić, siostra mi zrobiłaA wczoraj upiekłyśmy z Deedee sernik truskawkowy, czyli córka zdobywa sprawność cukiernika.Zdjęcia nie ma, bo nie jest zbyt fotogeniczny. Dzisiaj spakowała sobie dwa kawałki do pudełka i poniosła do szkoły.Pomimo temperatury starałam się coś zrobić w ogródku, niewiele z tego wyszło, ale przynajmniej posadziłam resztę kfiatków - pelargonie i cośtam, chyba surfinia. Bratki musiałam powstawiać w wiaderka z wodą, bo już ledwo zipały, chociaż podlewane były 3 razy dziennie.Próbowałam też zrobić porządek w swoich ciuchach, w wyniku czego mam usypaną hałdę w sypialni, przez którą muszę się przekopać, żeby wejść do łóżka. Ale cztery ciuchy ułożyłam, jedna kupka "zimowe", druga "letnie" trzecia "szydełkowe" czwarta "po domu". Wyszłam na chwilę, a po powrocie zastałam skonanego upałem kota:Trzeba przyznać, że kulturalnie ominęła ciuchy, żeby nie okłaczyć. Tak patrzę i sobie myślę, że mam za dużo czarnych...PS: Z okazji Dnia Mamy weszłam sobie do pasmanterii internetowej i złożyłam zamówionko :-))) Nawet z tejże okazji był rabacik. Uwwwielbiammmm... -
Z gazetki szkolnej 28 maja 2014, 10:44
Deedee pojechała dziś na konkurs języka angielskiego, zajęła drugie miejsce!Po południu powinnyśmy poznać wyniki sprawdzianu szóstoklasisty. -
Nie ma wyników 29 maja 2014, 12:18
Mają być jutro, o ile dopchamy się do stronki OKE.Na razie na tapecie jest impreza urodzinowa Deedee, która odbędzie się z wielkim hukiem w sobotę (i ja bardzo proszę o grillową pogodę - nie musi być ciepło ani słonecznie, ale przynajmniej niech nie pada i nie piździ, dobrze? Chyba nie wymagam za dużo?) Dzisiaj np. nie piździło, ale wczoraj to tylko smętnie obserwowałam, jak zrywają się do lotu płatki świeżo rozkwitniętych rododendronów...Menu ułożyłam, jak zwykle trzy potrawy będą nowe i eksperymentalne, ja się nigdy nie nauczę, żeby tego nie robić. Z drugiej strony, królowa angielska nie potwierdziła przybycia, więc jeśli sezamowe kluseczki w zupie się rozgotują, to najwyżej zmiksuję je z zupą i tyle.O, właśnie przybył prezent, więc problem z głowy. Kupiłam jej Harrego Pottera na kinect, nie ma wersji polskiej, więc będzie to dla niej dodatkowy bodziec do szlifowania angielskiego. Zresztą Dexter twierdzi, że nauczył się właśnie przez gry i internet, a nie dlatego, że go woziłam ładnych parę lat do Pruszcza dwa razy w tygodniu. Teraz wożę Deedee, nie chce mi się jak cholera, rzygam już tymi zakupami w Tesco, które w tym czasie robię, dla odmiany czasem jadę do Lidla, blech tak samo.Aaaa, ale wczoraj film widziałam! Polecam - australijska produkcja o tytule "Candy", z Heathem Ledgerem młodym. Podobno na podstawie powieści, przeczytałabym chętnie. Bardzo podobało mi się zastosowanie poezji w tym filmie, a raczej sposób, w jaki ją zastosowano.Poza tym wciągnął mnie serial, czyli musi być naprawdę dobry - "Breaking Bad" Wszyscy już pewnie widzieli? Co ciekawe, nie ma tam ani jednej osoby wśród głównych bohaterów, którą bym lubiła, a mimo to nie mogę się oderwać.I jeszcze widziałam "Dallas Buyers Club" - świetny zaiste. Do "Zniewolonego" zabieram się jak pies do jeża, bo sąsiadka mówi, że się spłakała. Za to z nagranych w dekoderze podobał mi się "Przekładaniec" z Danielem Craigiem, chociaż niewiele rozumiałam z fabuły (nie da się oglądać w tym domu pełnym staruszek i kotów filmów sensacyjnych), a bardzo podobał się "Drugie oblicze" z Goslingiem.Jeszcze wracając do serialu - trochę mi tam gdzieś tętni życie bohaterów za lewą półkulą, znaczy się wciągnęło mnie.Książkowo słabo - "Joyland" Kinga zaliczam do jednej ze słabszych, dobrze, że chociaż pod koniec się trochę rozkręca, aczkolwiek nie mam pojęcia, po co opisywał przez dwie trzecie książki życie tego chłopaka w Joylandzie, kiedy można to było zawrzeć w pierwszych kilku stronach. Akcja właściwa dopiero się zaczyna, a już mi prześwituje przez kartki napis KONIEC.Przy okazji kupowania prezentu dla Deedee kupiłam też i sobie - Kinect Nike Training :-)No i skończyłam sukienkę, w której Deedee weźmie udział w weselu sierpniowym. Zdjęcie na krótko, bo się młoda wścieknie, że ją pokazuję. Oczywiście teraz pozostało tylko dokupić wstążkę, rajstopy, baleriny, bieliznę, halkę, spinkę do włosów, czyli roboty i kosztów więcej, niż sama sukienka. Jeszcze robię narzutkę na ramiona, w kolorze morskim.Minę ma, jakby za karę tę sukienkę założyła :-) -
Ja to jestem niezła gapa 30 maja 2014, 09:33
Nie chwaląc się ;-)Przyszłam do pracy, siadłam do kompa i szukam w poczcie, kiedyż to moje pasmanteryjne zamówienie było wysłane i czym, bo powinno już być u mnie.Wstaję, robię kawę i odwracam się do biurka, a na biurku jak byk leży czarny worek pełen włóczek. Wczoraj przyszło.I teraz jak się już nacieszyłam, to siedzę i zastanawiam się, Z KIM rozmawia moja koleżanka, zamiast ZADZWONIĆ DO MNIE?!FOCH -
Jest! 30 maja 2014, 13:02
Jest wynik - 38 punktów!!!!