-
Paraparaparam! 05 grudnia 2012, 16:06
Dzisiaj mam już wolne, a jutro o 13.00 jem obiadek w Norwegii :-))))))
Jadę na pocztę wysłać Robótkę 2012 - swoją i Deedee.
I byłam u okulisty, mam sokoli wzrok, co mnie bardzo cieszy. Jeszcze nie oślepłam od tego komputera, robótek i filmów.
Jeszcze tylko zawieźć Deedee dziś na angielski, odstawić samochód do mechanika, dopakować torbę do końca i LECĘ!
Bądźcie grzeczni. Grzeczne. Grzeczni. -
Napisałabym 11 grudnia 2012, 17:09
jak było, ale co tu dużo mówić, kiedy było bosko, jak zawsze.
Spokój, cisza, dobre towarzystwo i pyszne jedzenie.
Nie obyło się bez skoku adrenaliny na początek - po wyjściu z lotniska zostałam sama i bez działającego telefonu.
Orange mi nie włączył roamingu. A gospodarzy ani widu, ani słychu.
Byłam pewna, że pokręcili coś i pojechali po mnie do Bergen, zamiast do Haugesund. Nawet budki telefonicznej tam nie było.
Na szczęście okazało się, że po prostu się spóźnili.
Lot w te i wewte - ok, pogoda całkiem, całkiem, mały Jan-William to dziecko - ideał. Pięknie rozmawia ("uuuu uuu!"), cały czas strzela uśmiechami, je, śpi i robi kupę ścichapęk. Jedynie nie chciał zacieśniać więzi z ciotką batumi, więc mogłam go podziwiać tylko zdalnie - jak brałam na ręce, zamieniał się w czerwoną, wrzeszczącą kupkę nieszczęścia.
No cóż, może następnym razem, a jak nie, to poczekamy... Może po maturze znajdziemy wspólny język, hehehe.
Także możecie już być niegrzeczne.
Jakoś w tym roku cieszę się ze świąt, zresztą jak zawsze :-). Choćby teraz - patrzę przez okno, na srebrny świerk posadzony jeszcze przez mojego tatę - teraz ma prawie 5 metrów, a m ozdobił go tak pięknie światełkami, że nie możemy się napatrzeć. Idealne drzewko, jak u Griswoldów ;-)
Zmorko, gdzie Twoje śliczne zdjęcie?! Poproszę je z powrotem. -
Nie ma co narzekać 20 grudnia 2012, 13:11
-
Nie mogę się zdecydować 20 grudnia 2012, 13:14
-
Miałam wczoraj sprzątać 21 grudnia 2012, 09:27
ale dałam sobie spokój, w końcu koniec świata, to nie ma sensu, prawda?
No i dzisiaj mam dwa razy więcej roboty :-)
Ale wiem, dlaczego ten koniec nie nastąpił i w tajemnicy Wam pokażę
Bo mam jeszcze tyle do przeczytania. Nie w kij dmuchał, co? Obawiam się, że wizyty w bibliotece nie mają większego sensu, bo mnie przytłoczy ta ilość lektury oczekującej.
A przy okazji w tle widać mój świąteczny prezent - czyli nowy, duży monitor.
Na szczęście nie widać, ile mam kurzu i paprochów z paprotki na biurku i parapecie, seseseseseeeee :-D O, niechcący odkryłam, od czego pochodzi nazwa "paprotka"!
-
Taaa... 31 grudnia 2012, 09:50
Poczytałam sobie, jak inni spędzili ostatnie dni. Wszędzie albo nieźle, albo czarująco i magicznie.
Moje święta były... hmm... chyba najgorsze jak dotąd.
Ale dajmy sobie spokój z opisami. W każdym razie w Wigilię, przebrani odświętnie (choć się nie chciało), staliśmy i zastanawialiśmy się, czy zasiadać do stołu, czy jechać na pogotowie. Tak to już jest.
W pierwszy dzień świąt spęd rodzinny u nas, kupa ludzi, trzy koty i pies, a potem p......a pełnia i czuwanie do piątej rano, z nap....ymi jajnikami i migreną w bonusie. Na kanapie w salonie. No bajka po prostu.
Na szczęście wszystko mija, nawet najdłuższa żmija, har har harrrr....
Za to ten weekend był przeuroczy, dom krzyczał ciszą i spokojem, nawet teściowa była jakaś taka spokojniejsza (albo ciszej tupała). Byliśmy w kinie na Hobbicie (pół godziny reklam, masakra, zjadłam cały popcorn, zanim się film zaczął). Film zaskoczył mnie tylko jednym - nie był ani trochę mniej straszny niż "Władca pierścieni", nie ryzykowałabym pójścia nawet z ośmiolatkiem, chyba że miałabym ochotę na opłacenie długoletniej terapii. Ale podobał mi się. A potem jeszcze zjadłam dobrą kanapkę i dostałam dobrego drinka w knajpce na Starówce, wieczór spędzony w towarzystwie osób, które lubimy i które nas lubią, czegóż można chcieć więcej?
Dexter zabrał swoją K i pojechali do Wwy na Sylwestra, Deedee w pierwszy dzień świąt spakowała swoje fanty i zabrała się do kuzynek, wróci dzisiaj prosto na imprezkę. Podobno kupiły sobie z kuzynką takie same bluzki na dzisiejszy bal, a wczoraj ćwiczyły fryzury. Ja zamierzam za to dzisiaj pograć na Kinekcie w kręgle, aż do bólu i zakwasów, za to bez połamanych paznokci, co zawsze przydarza mi się na prawdziwych kręglach.
I za rok życzę sobie, żebym pamiętała tegoroczne święta i nie dała się znowu wciągnąć w kołowrót gości, sprzątania i szykowania góry żarcia, którą potem będę upychać kolanem w zamrażarkach, nie wiadomo, po co, bo i tak nikt już na to nie spojrzy.
Szczęśliwego Nowego Roku!
-
Nie no 31 grudnia 2012, 10:46
nie mogę tak tego zostawić, było parę rzeczy godnych odnotowania, na starość jak znalazł.
Dexter dostał w prezentach głownie kasę kasę kasę (złotzłotozłoto...), co było strzałem w dziesiątkę, bo jego pierwsza pensja wpłynie grubo po Sylwestrze (a jak się cieszył, że już niedługo będzie bogaty, biedulek, jak go spytałam, ile właściwie dostanie, to sama się zgarbiłam - myślałam, że jakieś 1500, a to będzie ok 800 złotych!) Za 5 dni pracy w tygodniu! W tym dwa dni weekendowe. W stolicy. Aż mi go szkoda.
Poza tym dostał od swojej dziewczyny elegancką papierośnicę i zapalniczkę żarową (chyba jej nie przeszkadza jego nałóg). Za to od "teściowej" dostał bilety na polskiego busa w okolicy studniówki K. Fajny pomysł, pochwalam, tym bardziej, że sama musiałabym za nie zapłacić, jakby co.
Deedee oczywiście obsypana prezentami - dwie gry, książka, aniołki, bluzka, norweskie kolanówko-kapcie pasujące do nowej bluzki jak ulał - te same kolory ;-), 2 pary kolczyków, jeszcze dwie bluzki i sweterek...
Ja - wzorem frotki - kupiłam sobie pod choinkę najnowszą Rowling. I śliczną sukienkę, w której spędziłam święta. I naszyjnik do niej.
Mama zaparła się w tym roku i nie pojechała do nikogo na święta, więc my wszyscy kolędowaliśmy do niej. Jestem zła na siebie, że mnie tak wkurzała z tymi swoimi pierogami. A powinnam się cieszyć, że jeszcze ma siłę na to.
Na szczęście znalazłam chwilę, żeby zajrzeć na cmentarz, bo inaczej to chyba bym się pocięła. Zaczyna mnie wk... to, że najważniejsze wydają się durne prezenty i żarcie, zamiast tego, co naprawdę ważne. Żeby człowiek nie miał czasu pobyć trochę z własnymi dziećmi w święta?!
D, zdzwonimy się po południu. i obiecuję nie smęcić. Tym bardziej, że dzisiejszy dzień naprawdę mnie cieszy. Niech już się skończy ten rok.