-
Robi się 04 listopada 2015, 11:28
Normalnie mam fioła z tymi robótkami. A jak jeszcze zajarzyłam, że najwyższa pora coś dodać w moim sklepiku, bo święta idą, to już w ogóle...Weekend upłynął na dalszej produkcji choineczek i serduszek, torby też się robią, wczoraj skończyłam trzecią (czyli piątą generalnie), pięękna wyszła. I nadal nie rozumiem, co szyjące mają na myśli, jak piszą, że etap krojenia jest najprzyjemniejszy. Dla mnie nadal jest najlepszy ten moment, kiedy siadam do maszyny i naciskam pedał. Albo ten, kiedy poucinam nitki, wyprasuję, kosmetykę ostatnią odprawię i oglądam ukończone i gotowe do przekazania dalej dzieło. Rękodzieło.Jeśli mowa o rękodziele - trafiłam dziś na sklepik "manufaktura splotów" i wsiąkłam. To jest to, co chciałabym robić, jak będę duża! Link: http://www.decobazaar.com/manufaktura-splotowMa też bloga i fb, więc jest co poczytać.Nie wiem, czy już pisałam, że wymyśliłam prezent świąteczny dla L - lalę podobną do niej. Najfajniejsze jest to, że wszystkie składniki mam w domu i nie muszę NIC kupować, żeby ją zrobić. L jeszcze bawi się lalkami, a ta na pewno jej się spodoba. Na razie lala jest na etapie "skrojone, uszyte, wypchane, jedna rączka tu, druga nóżka tam"... Ale już za chwileczkę będą połączone wszystkie członki i przystąpię do ozdabiania, czyli sukienka, tiule, getry na drutach (tak, będzie tancerka). Najbardziej się stresuję, czy wyjdzie mi buzia i włosy. Dlatego będę je wyszywać, a nie rysować pisakami, bo haft zawsze można spruć i poprawić. No i okulary - nie wiem, Deedee mówi, żeby wyciąć z materiału i nakleić albo naszyć?Poszperałam właśnie i chyba stanie na filcu albo piance. Chyba pianka lepsza.Poza tym co? W sobotę przyjeżdżają goście i w niedzielę idziemy silną grupą na koncert Fisha. Ciekawe, czy będzie mi się podobało. I co mam na siebie włożyć???W świąteczną środę na razie nic się nie kroi, więc będę chyba kroić :-) Za to potem w piątek przyjadą znowu goście i idziemy w sobotę na "Run for your wife" Grupa znacznie mniejsza, ale też nieźle - 6 osób. Znaczy się batumi i m przyczyniają się do podnoszenia poziomu kultury społeczeństwa :-)Piszę i piszę tę notkę i napisać nie mogę.Jutro mama jedzie na kontrolę do szpitala, trzecią, wymęczą ją znowu. Już raczej straciłam nadzieję, że będzie jeszcze chodzić.Co zrobić do żarcia na ten weekend, żeby nie było trudno i nudno? Pieczone mięsa już mi obrzydły. -
Zapomniałabym 06 listopada 2015, 12:39
Świetny film widziałam, gorąco polecam - "Pod jednym księżycem". Nieźle trzęsie.A drugi - bo ja wiem? Można obejrzeć, zwłaszcza jak się lubi Michela Caine'a; tytuł "Ostatnia miłość pana Morgana"Całkiem dobry i Jennifer Aniston w nowej odsłonie - "Cake" -
6 zmywarek później 09 listopada 2015, 10:18
Przyjechali goście z Krakowa, przywieźli wichurę, nasz świeżo oklejony styropianem garaż przeszedł test wytrzymałości pozytywnie. Tylko brama garażowa się uchyliła i to był cały plon tego sztormu. Finka, która mieszka i je na tarasie miała pewne problemy z dogonieniem swojej miski :-)Deedee miała morderczy weekend, tak się złożyło, że najpierw kupiliśmy bilety na koncert, a potem okazało się, że w ten weekend harcerze wymyślili zlot w Gdańsku i od piątku do niedzieli po południu była poza domem. Wróciła szczęśliwa, ale potwornie niewyspana i z zaległościami w lekcjach. Nie pospała, bo jak tylko zjedliśmy obiad to przyjechał mój brat i bratanek potrzebował towarzystwa. Potem ruszyliśmy na koncert. FISHa.Powiem tak. Trochę jestem na to za stara, żeby brać udział w koncercie w niedzielę wieczorem. Jak kupowałam bilety, to było napisane niedziela, 19.00. Okazało się, że klub otwierają o 19.00, potem grupa rozpoczynająca, potem zmiana sprzętu i z lekkim opóźnieniem występ gwiazdy, która wiadomo, musi sprzedać nową płytę, więc w pierwszej połowie śpiewa nowe kawałki. I tak ok. 22.00 zaczął śpiewać to, po co przyszliśmy. W domu byliśmy o 23.55.Już cztery miesiące wstaję w weekendy o 8 rano, żeby zrobić mamie śniadanie i ogólnie się zaopiekować. Goście - jak w tytule - zmywarka za zmywarką, codziennie obiad full wypas. Niewiele jedli, za to pili dużo herbaty i kawy i wszystkiego innego, stąd te zmywarki. Było bardzo fajnie i miło, ale w niedzielę wieczorem to ja się wyciszam przed następnym tygodniem, a nie stoję w dusznym klubie parę godzin. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl o wolnej środzie - wolnej od pracy o od gości. Przyjadą dopiero w piątek wieczorem :-)A teraz sam koncert. Miejsce - super, nowy klub w centrum miasta, 330 osób, bilety wyprzedane. W środku na dole sala dla stojących z ławeczkami pod ścianami dla zmęczonych. U góry po bokach loże, czyli stoliki 5-6osobowe, z tyłu bar i parę krzesełek dla gości siedzących. Za nimi my. Ze względu na nikczemny wzrost w takich sytuacjach nie mam fajnie, musiałam ubrać buty na koturnach, żeby zza ramienia coś dojrzeć, ale nie było tak źle. Jako support wystąpił najpierw francuski zespół Lapis (edit: nie Lapis, tylko Lazuli :-)), grali bardzo fajnie, w stylu Marillionu, naprawdę nam się podobali.Fish trochę sobie z nami pogadał, powspominał pierwszy przyjazd do Gdańska, pozabawiał, wytknął dużej części publiczności łysinki takie same jak jego :-) Mówił o tym, co łączy Polskę i Szkocję (tak, zaczął od tego, że lubimy wypić i pogadać). Pod koniec koncertu poddałam się i usiadłam na chwilę, bo już mnie tak nogi bolały, że nie słyszałam piosenek.ALEAle dałabym dużo więcej, żeby zaśpiewać razem z Fishem "Kayleigh" -
Uwaga, polecam 12 listopada 2015, 09:18
Jeśli ktoś jeszcze nie widział - "Body / Ciało" Szczególnie w małym kinie :-) Janusz Gajos wymiata, Maja Ostaszewska również, ale cała obsada jest świetna! Ewa Dałkowska - taniec na golasa - przecuudne. Bardzo odważne. Ciekawa historia i świetne zakończenie z oczyszczającym śmiechem. Ale to NIE jest komedia. Nie powiem, co to jest, bo naprawdę warto zobaczyć. I nie czytajcie wcześniej o tym filmie, warto mieć niespodziankę.Byliśmy na tym we wtorek wieczorem, w małym kinie w okolicy, za 5zł.Mama - dzisiaj czwarty dzień głodówki, zaczynam organizować kroplówkę do domu.Jutro goście, ja się zabiję. -
Siedem zmywarek później 16 listopada 2015, 11:58
Fajnie było. Krótko i intensywnie. I znowu muszę polecić gorrąco - przedstawienie "Mayday. Run for your wife" w Centrum Kultury w Gdyni. Widownia ze śmiechu spadała z krzeseł. W końcu już nie było siły się śmiać. Rewelacyjni aktorzy, na początku musieli się rozkręcić, panie trochę słabsze, panowie - świetni, zwłaszcza aspirant Pasikonik :-)Pójdę jeszcze raz, z Deedee, a sąsiadka chce też jeszcze raz, z mężem. Dołączy też Kościerzyna ze starszą córką i Dexter ze swoją K. Taki mamy plan.Ugotowałam pierwszego dnia musakę, świetnie wyszła. Drugiego dnia - makaron z łososiem wędzonym w śmietanowym sosie, trochę spierniczyłam, bo czekając, aż sałata rzymska się upiecze, wrzuciłam za wcześnie makaron do sosu i za bardzo się rozmoczył. Ale smakowało, zjedli wszystko.Trzeciego dnia goście byli bardzo uprzejmi i zwinęli się zaraz po śniadaniu, a mnie się tak strasznie nie chciało robić obiadu, więc byłam im bardzo wdzięczna :-)Trochę odespałam, a potem obejrzałam bardzo dobry film - a nawet filmy. "Wypisz wymaluj miłość", potem "Need for speed" - niespodziewanie mnie wciągnęło. A potem pierwszy odcinek serialu "Pakt", w czasie, kiedy drugi się nagrywał. Może być na razie, chociaż szału nie ma.Jeśli chodzi o Dorocińskiego, to mam mieszane uczucia - nie wiem, czy go lubię. Ostatnio leciał "Rewers", który kiedyś mi się nie podobał, chyba nie załapałam klimatu, a tym razem bardzo mi się podobał.W robótkach zastój, wiadomo, w czwartek wieczorem zaczęłam tylko kroić tiul na sukienkę dla baletnicy, średnio mi szło, więc nie chce mi się na razie do tego wracać. Ale będę oczywiście kontynuować. Skończyłam za to kocyk dla Amelii.W weekend - albo spokój, albo jeden gość, jeszcze się nie wyklarowało. Za to zaplanowaliśmy już święta. Wygląda na to, że dam radę odpocząć.Napisałam dziś do rehabilitanta, żeby się pojawił i zaczął pionizować mamę, bo mi kręgosłup wysiądzie.I muszę schudnąć, bo się ledwo wbiłam w sukienkę do teatru. -
Wygląda na to 17 listopada 2015, 10:03
że przeczytałam już cały internet. -
No to się pochwalę 18 listopada 2015, 10:34
Czapunia dwustronna z dwóch starych t-shirtów, jeden wieczór pracy:Amelia w moim kocyku - już go pokazywałam, ale tak mi sie podoba...Oraz w czapeczce -
Pomyślałam sobie 19 listopada 2015, 09:04
a co, zarejestruję te moje paragony, w końcu może raz w życiu coś wygram. Niekoniecznie samochód, po co mi następny, wystarczy laptop, bo ten mój domowy jest bez spacji, więc wpisanie czegokolwiek w google to masakra, o komentarzach na stronach nie wspomnę... Co prawda, m wczoraj jakoś tam podkleił tę spację i na razie działa, ale...Poza tym mozolnie zabieram się do wypełnienia wniosku o wizę dla Deedee. Idzie jak krew z nosa, bo zawsze się potwornie stresuję, że zrobię coś nie tak i potem będzie na mnie. A przypadek jest szczególny, bo my nawet nie mamy ważnych paszportów, a tylko ona ma paszport i ma jechać sama w przyszłym roku. Za pierwszym razem utknęłyśmy przy zdjęciu do wniosku, za drugim razem na adresie w USA, pod którym ma mieszkać. Adres już mamy; ciekawe, co dalej. A już jak trzeba było wybrać cel wizyty, to poległam, ale ze śmiechu - alien w tranzycie, czy ofiara handlu ludźmi?Do konsulatu nie pojadę, m przypadnie ten zaszczyt, bo ja jak jestem w takich miejscach, to od razu dostaję głupawki i co drugie słowo wyskakuje mi "bomba", jakbym miała zespół Tureta :-)Już drugi raz nie poszłam na spotkanie robótkowe, bo zupełnie nie chce mi się produkować ani bombek, ani aniołków. Zaczekam, aż zacznie się frywolitka. Wzięłam się za to znowu za suknię dla lali - woal z tiulem, więc grube słowa padały gęsto, gdy próbowałam przyszyć jedno do drugiego. Ręcznie już bym to miała zrobione, ale nie po to kupowałam maszynę, nespa? I mam dużą zagwozdkę z włosami - z czego je zrobić, żeby wyglądały tak, jak chcę?Wczoraj podczas angielskiego poszliśmy z m do kawiarni (raz, dla odmiany, bo zazwyczaj to jest tak "to co, do Biedronki?" "nie, obrzydła mi już" "no to do Lidla" - i w ten sposób wydaliśmy przedwczoraj dwie stówki w Lidlu na prześcieradło, kołdrę i poduszkę). Niepotrzebnie posłuchałam go i wzięłam coś bezowego z mascarpone i truskawkami - tak się zasłodziłam, że do świąt nic nie ruszę. I zalałam to wielkim Latte z karmelem...Wczoraj moja mama miała intensywny dzień - najpierw odwiedziła ją najnowsza prawnusia (i mnie tam nie było!), a potem rehabilitant. Może w święta będzie ją można posadzić na wózek i przywieźć do stołu?Kończę, bo właśnie mi ciśnienie podniosła teściowa, do spółki z moim synkiem. Jak wrócę po południu, to zrobię taką rozpierduchę... -
List polecony 26 listopada 2015, 08:41
Polecam na te paskudne wieczory listopadowe komedie Steve'a Carella. Wiele widziałam, niektórych nigdy nie obejrzę - ze względu na paskudny tytuł ("40-letni prawiczek" czy jakoś tak), ale okazało się, że dwa nowsze są całkiem całkiem, zwłaszcza "Aleksander - okropny, straszny... itd" - bardzo fajny familijny rozśmieszacz. Drugi, "Niewiarygodny Burt Wonderstone" też niezły, chociaż Jim Carrey, a raczej jego rola mnie zniesmaczyła. Ale Steve Carell bdb, poza tym wielu świetnych aktorów, nawet Gandolfini - jak miło było go zobaczyć.Za to wczoraj wpadłam na coś dziwnego i niesamowicie dobrego. Jeszcze lepszy efekt dało to, że ktoś napisał "świetna czeska komedia", co tak mnie zmyliło, że zaskoczenie było jeszcze milsze.Po ostatnich weekendach z Fishem zrobiłam się chyba wrażliwsza na muzykę, poza tym prawie wszystko można zrozumieć z czeskich tekstów piosenek, co jest dużym plusem w przypadku TYCH piosenek. Film "Rok diabła"; w trakcie załapałam, że już mi się obiło o uszy to nazwisko - Nohavica - i że to raczej nie jest postać fikcyjna. Później sobie sprawdziłam. Niezwykle wciągający, poetycki film z przepięknymi piosenkami. Zresztą, przy takim reżyserze nie mogło być inaczej.Normalnie kupię sobie tę płytę chyba - "Świat według Nohavicy", polecam również przeczytać o powstaniu tej płyty na jego stronie.Proszę obejrzeć i powiedzieć, jak się podobało.Z innych spraw - wczorajsza wywiadówka poprzedzona była prezentacją pewnego pana - chwila, idę sprawdzić, jak się nazywał - już mam, dr Marcin Szulc - świetny mówca, wszyscy słuchali, nikt nie patrzył na zegarek, chociaż spotkania klasowe mocno się odwlekały, na koniec brawa. I koniecznie poczytać, co on mówi i pisze! To było o marihuanie itd, ale bardzo ma fajne spostrzeżenia na temat wychowania dzieci."Dzieci są emanacją problemów, które rodzice zamiatają pod dywan"PS: ZAPOMNIAŁABYM - komiczna sytuacja z wywiadówki:Usiadła koło mnie mama jednego z chłopców, powiedzmy Mateusza. Mateusz kiedyś był obiecującym matematykiem, teraz znany jest głównie z tego, że razem z resztą chłopców w klasie łobuzuje i się nie uczy. Ze względu na wykład p. Szulca i inne sprawy wywiadówka mocno się przeciągała, niektóre matki już dosłownie kucały, a nie siedziały na krzesłach. Wychowawca czyta kolejne komunikaty, mamie Mateusza zaczyna dzwonić telefon. Wychowawca przerywa i patrzy, jak mama Mateusza wyciąga i wycisza telefon, tłumacząc się:- Przepraszam, ale to Mateuszek się niepokoi.Wychowawca, nie spuszczając z niej wzroku:- Wierzę.Kurtyna