-
Prawdę powiedziawszy 04 stycznia 2016, 12:34
nie chce się pisać, bo przerwę świąteczną zakończyliśmy taką piękną awanturą, że ja już podziękuję za ten nowy, lepszy rok. -
Powiem w zaufaniu 11 stycznia 2016, 12:44
, że nie chce mi się pisać, bo fotosik mnie zniechęcił skutecznie. Mogłam zamieszczać zdjęcia, pochwalić się swoją robótką, co kilka miesięcy usuwałam stare zdjęcia, żeby się nie zatkało i jakoś szło. A od paru miesięcy jest tak, że zamieszczę 5 zdjęć i nie mogę dodać już nastepnych. BO darmowy limit, jak mnie poinformowano, obejmuje nie wagę zdjęć, tylko ilość odsłon zdjęć, więc im więcej osób je ogląda, tym bardziej się limit kurczy. Wszystko po to, żebym wykupiła abonament.Czyżbym miała nagle tylu czytelników???Poza tym dzieje się. Na wszystkich frontach. Można by pisać i pisać.Wykupiłam w grudniu bilety do Norwegii dla siebie i Deedee i teraz tylko trzymać kciuki, żeby nic nie stanęło na przeszkodzie. Na razie to od początku roku szkolnego Deedee choruje raz w miesiącu, szlag by to trafił. Dziś też nie poszła do szkoły (o, właśnie przypomniałam sobie, że muszę wysłać usprawiedliwienie za grudzień).3 stycznia Dexter wyprowadził się "na swoje". ZoobaczyymyyyRobótkowo odczuwam dyskomfort - czuję, jak mi się przez te wszystkie stresy skraca żywot, a jeszcze tyle robótek do zrobienia... Tradycyjnie razem z mrozami naszła mnie ochota na druty. I bardzo dobrze, bo kupiłam fajną gazetkę z czapkami, jeden wzór od razu wpadł mi w oko i okazał się strzałem w 10. Teraz siedzę wieczorami i produkuję czapkę za czapką i czuję rozkosz związaną z tym, że zmniejszają mi się zapasy włóczek. Każdą czapkę robię z trzech nitek w podobnych kolorach. I NIE KUPIĘ ani grama włóczki więcej, choćbym miała skwierczeć. Dopóki nie wydziergam tego, co mam. Czuję ogromną potrzebę zmniejszenia ilości bambetli, które zgromadziłam w związku z moim robótkowaniem. I nie tylko.Czasem np. czuję ogromną chęć pozbycia się paru osób z mojego otoczenia...W związku z powyższym radość moja była ogromna, jak zobaczyłam, że Dexter wyprowadza się wraz ze swoimi schabami - czyli dwiema świnkami morskimi. Trzy "osoby" mniej na gospodarstwie :-)Wkurza mnie dziś facebook, bo wszędzie tylko David Bowie. Wszyscy go kochali, wszyscy. Tylko jakoś ani razu nie widziałam linka do jego twórczości, zanim umarł.Wszystko mnie wkurza, jak w tym dowcipie.Pod choinką znalazłam rower stacjonarny i staram się z niego zrobić użytek. Podstawa to ciekawe filmy na dekoderze - wtedy mogę jechać i jechać... Jestem w trakcie serialu "Jerycho", taki se. Można obejrzeć, ale nie powala. Obejrzałam "Everest" - piękne widoki, szkoda, że nie obejrzałam na dużym ekranie. Ale ludzie, którzy mają bliskich i włażą na tę górę też mnie wkurzają.W sobotę zrobiliśmy sobie ze znajomymi ognisko w lesie, było bardzo fajnie. Poza jednym szczegółem, co to wiem, ale nie powiem. Bo mnie wkurza:-))) -
Wczorajsze popołudnie 13 stycznia 2016, 12:48
spędziłam upojnie - rozplątywałam motek czarnej włóczki, która jest mi potrzebna do następnej czapki. Czarująco, doprawdy. ALE pojeździłam też na rowerku, a więc plus. M został jeszcze jedną noc w Poz, dzwonił wieczorem wracając z rynku do hotelu, o dziwo trzeźwiutki, bo się zobowiązał, że dzisiaj on poprowadzi samochód. Reszta została w knajpie, podsumowując nadal 2015 rok :-)Szykuję się z Deedee do wielkiego projektu - odnowienie jej pokoju. Dopiero, kiedy wczoraj usłyszała, że meble również zmienimy, to dostała napędu. Cały wieczór tłukła się po pokoju, dopiero za trzecim razem, jak coś gruchnęło o podłogę, to zainterweniowałam. Okazało się, że segregowała książki, układając z nich wieże, które się w końcu przewracały... Na fb wrzuciła zdjęcie z wyzwaniem, kto ułoży wyższą.A zatem - malowanie ścian, wymyśliła też, że zrobi jakiś szablon i namaluje coś na ścianie. Kolory - szary i fiolet. Zaczęłam dywanik szydełkowy w tych kolorach, okrągły; mam też w planach pufę szydełkową. Zamówiłam (już przyszło) pościel, którą sobie wybrała i narzutę na drugie łóżko, które jest w jej pokoju. Narzuta w kolorze stalowym, śliska, żeby kocia sierść na niej nie zostawała. Fioletową narzutę na jej łóżko zrobię ze sznurka na drutach. Chcę też nauczyć się szyć zasłony (pomponiki!) i planuję parę poduszek. Generalnie wielkiego problemu z dodatkami nie będzie, bo pokój ma być skandynawski, a teraz to jest na topie. Pod choinkę dostała lampkę nad łóżko i pudełka na drobiazgi. Poduszki będą ze starych bluz, a więc styl młodzieżowy jak najbardziej. Chociaż ona ma inną koncepcję - w związku ze swoją manią hetaliową chce uszyć poduszki - flagi. Skandynawskie, of course :-)Wysłałam wczoraj czapkę do Kościerzyny, mam nadzieję, że się spodoba. Powinna jutro dojść, a w weekend znowu minusowe temperatury zapowiadają, to się przyda. -
Zjawa 14 stycznia 2016, 09:00
Obejrzeliśmy wczoraj tego Di Caprio. Nie rzuciło nas na kolana. Film ma 157 minut, a mogłoby być spokojnie 120 albo i mniej. Straszne dłużyzny. Z brzucha konia wyłaził dobre dwie minuty. No, w każdym razie Oskara tu nie widzę. A za Aviatora spokojnie mógł dostać. Że już o Gilbercie Grapie nie wspomnę, czy "Chłopięcy świat". Za to w trakcie pojeździłam na rowerku i zaczęłam piątą czapkę, Sławkową.Za każdym razem zadziwia mnie, jak szybko forma się poprawia. Już za czwartym razem mogę jechać znacznie dłużej, a ostatnie 5 minut nawet na 4 i 5 obciążeniu nie sprawiało mi trudności. I jak zwykle zaniedbuję rozgrzewkę...I jestem z siebie bardzo dumna, bo udało mi się potem nie nażreć. Nawet budyniu zrobionego przez m odmówiłam!Nienawidzę mojej nowej klawiatury. -
Puszczę nas z torbami 15 stycznia 2016, 11:57
Znowu coś kupiłam. Coraz bardziej wciągają mnie zakupy internetowe. Co prawda, w realu kupuję coraz mniej, poza spożywczymi. ALE musiałam - spróbowałam z kawałka sznurka bawełnianego zrobić coś a'la Manufaktura splotów i wsiąkłam. MUSZĘ mieć taki dywanik. Coś mi tu wygląda na to, że Deedee będzie miała najładniejszy pokój z całego domu... Chociaż najbardziej kocham pokój, w którym obecnie przebywa moja mama - bo jest tam duże biurko, wielki fotel, regały z książkami, śpi się tam bossko, była tam też fajna kanapa narożna, ale ją wyrzuciliśmy, jak kupowaliśmy mamie łóżko specjalistyczne. I jeszcze jest na parterze :-) Ale za to Deedee poza panelami podłogowymi wszystko będzie miała nowe. I takie ładne.Wracając do zakupów - kupiłam pierwszą parę drutów KnitPro z żyłką, jak ja lubię takie gadżety! Spruję więc początek dywanika szydełkowego i będzie dywanik na drutach. Zamówiłam też pomponiki do firanek i oczywiście dwa motki włóczki. Zakochałam się w "Velvet Acorn", wyguglajcie sobie, bo naprawdę warto - popatrzeć chociaż :-)Sznurki na dywanik i pufę zamówię trochę później, żeby m apopleksja nie trafiła, jak sprawdzi wyciąg z karty... Zresztą na razie i tak muszę zmniejszyć ilość włóczek za pomocą czapek. Dostałam zdjęcie Lenki zadowolonej wielce z fioletowo różowej czapy.Wczorajszy rowerek upłynął pod znakiem "Interstellar" - następny ciężki, ponury film. Teraz w kolejce czeka "Głupi i głupszy bardziej" - musimy się odmóżdżyć i rozerwać po tych dwóch epopejach.M ma niecny plan wyrwać się na randkę dziś wieczorem, nie wiem, nie wiem...Dexter wczoraj gotował sobie rosołek, widziałam na fb. Co za czasy. Co za układy. -
Nie piszę, bo. 27 stycznia 2016, 12:35
Bo nie mam czasu ani okazji. Nie nadążam nawet wyrzucać spamu ze skrzynki pocztowej. Szyję i dłubię, składam następne zamówienia, czekam na paczki, planuję, ćwiczę na rowerku, podaję mamie kolejne, posiłki i tabletki, przewijam, idę spać, a rano znowu trzeba wstać...Poza tym, jak mówiłam, zniechęcił mnie fotosik, a bez zdjęć nie ma fanu.Na przykład w ostatni weekend szyłam poduchy, bo zrobiłam je na drutach rok albo dwa lata temu, a potem sobie leżały i czekały na zszycie. A że nie miałam maszyny, to czekały i czekały, zwłaszcza, że chciałam im wszyć zamki błyskawiczne. Poza tym każda wyszła mi innego rozmiaru, więc nie miałam do nich wkładów. Albo miałam, ale kolorowe lub we wzorki, a więc prześwitywało. A nie o to przecież chodzi, żeby efekt był mizerny. W sobotę wyjęłam i stwierdziłam, że albo ja, albo te poduchy. Uszycie wkładów błyskawiczne, gorzej z poszewkami, ale panowałam kryzys i jakoś poszło. W niedzielę zrobiłam sobie przerwę na firankę do pokoju Deedee, która poszła mi niespodziewanie szybko. Potem znowu poduchy i jak się położyłam spać, to przed oczami wirowały mi nici, zamki i materiały :-)Od poniedziałku zaczął się remont "u nasz w biusze" i wynieśliśmy się na piętro. Pokój dzielę z księgową (na szczęście ona przychodzi tylko dwa dni w tygodniu - odzwyczaiłam się od towarzystwa w pokoju), a monitor mam przodem do drzwi, więc nie widzę, kiedy ktoś wchodzi i patrzy mi przez ramię. Co nie przeszkodziło mi dzisiaj zamówić sobie na zalando sukienki i swetra :-))) Nie pojadę przecież do Norwegii jak łachudra.7 lutego mamy chrzciny naszej Amelki. 18go wyjeżdżam, a jak wrócę, to już będę wypatrywać wiosny... Dzisiaj wywiadówka u Deedee - czysta formalność i przyjemność. Jutro kolęda, a nowy ksiądz już się przyzwyczaił, że do nas na końcu, bo kolacja. Będzie pieczona pierś z gęsi i buraczki zasmażane. To tak ku pamięci.Przed poduchami produkowałam czapy, zużyłam całkiem sporo starych włóczek. Najładniejsze wyszły mi niebieska dla Deedee i druga dla D. Kolega zobaczył, też zamówił, dzwonił, że zadowolony i dziękował. L w Kościerzynie dostała fioletową, moja siostra czerwoną. Zielona została dla chętnego. Teściowa znowu zazdrosna, bo jej też powinnam była zrobić. Sąsiadka też.A z kordonka norweskiego machnęłam pierwsze w tym roku kółeczko:Do robótek obecnie mam serial "Przygody Merlina", bo Deedee mi kazała. Uprzedziła, że pierwszy odcinek dupy nie urywa (tzn. coś w tym sensie powiedziała). Drugi i trzeci też nie urwał mi niczego, ale w czwartym pojawił się "sir" Lancelot, który stanowi doskonałe uzupełnienie do króla Artura, więc przynajmniej jest na co popatrzeć. Tenże czwarty odcinek obejrzałyśmy sobie wspólnie, przy rozplątywaniu sznurka, który kupiłam na dywanik i jak zwykle nie chciało mi się zacząć od nawinięcia kłębka, tylko chciałam robić, robić. To się narobiłam.